czwartek, 17 września 2015

7. FIlm "Kill Your Darlings"

Witamy w świecie poezji, papierosów i jazzu. Witamy w świecie kilku młodych ludzi, próbujących zmienić świat. Witamy w prawdziwym życiu.
Oparty na faktach
"Kill your Darlings", w polskim tłumaczeniu "Na śmierć i życie"
Bo "aby narodzić się ponownie, trzeba najpierw umrzeć".


Kiedy zobaczyłam opis, pomyślałam, że będę musiała zobaczyć ten film. A kiedy obejrzałam zwiastun wiedziałam, że muszę obejrzeć go w trybie natychmiastowym.

Młody Allen Ginsberg, zakochany w jazzie i literaturze, otrzymuje list zawiadamiający, że dostał się na uniwersytet Columbia w Nowym Jorku. Sytuacja w domu jest skomplikowana, bo jego matka właśnie wróciła z pobytu w szpitalu dla mentalnie chorych, ale wciąż ma problemy i jedyną osobą, której ufa, jest jej syn. Ten jednak postanawia skorzystać z okazji i wyjeżdża na studia.


Tam poznaje drugiego z głównych bohaterów- Luciena Carra. Młody, pełen pasji chłopak od razu przykuwa uwagę zarówno Allena, jak i naszą- widzów. Lu charakteryzuje się swoim buntowniczym nastawieniem. Zasady istnieją dla niego po to, żeby je łamać. 


Lucien wciąga Ginsberga w swój szalony świat papierosów, narkotyków, jazzu i poezji. Wkrótce poznaje go również ze swoim przyjacielem- Williamem Borroughsem. Mężczyzna studiuje na Harvardzie i pochodzi z bogatej i szanowanej rodziny. W trójkę zakładają New Vision- grupę, której zadaniem jest przełamanie dotychczasowych wzorców. Eksponują zakazane książki biblioteki, drą dzieła klasyków i ich skrawki składają w jedną, chaotyczną całość. Piszą bez rymów, czy metrum, ale piszą sercem.

"It is our duty to break the law"- "Łamanie zasad to nasz obowiązek"

Niedługo potem do New Vision dołącza nowy członek- Jack Kerouac. Był młodym pisarzem, który właśnie wrócił z służby w marynarce wojennej. Razem postanawiają wstąpić do floty handlowej i na zakończenie wojny dopłynąć do Paryża, by tam się osiedlić. Cała czwórka daje początek nowemu ruchowi, który później określany będzie mianem Beat Generation.




Film wciągnął mnie od pierwszych sekund, które tutaj są nietypowe. Reżyser- John Krokidas postanowił zacząć mocno, więc zaczął od końca. Początkowe minuty filmu są jednymi z finałowych scen, przez co od razu zostajemy wrzuceni w sam środek wydarzeń i zasypani milionem pytań- kto? Co? Jak? Dlaczego? I z jakiegoś powodu pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie po skończeniu openingu było "Wow. To będzie dobry film.". Czy miałam rację- to możecie ocenić sami. Według mnie był fenomenalny. 

Akcja rozgrywa się w latach 40. XX wieku i oglądając faktycznie możemy to poczuć. Stłumione kolory nadają wyjątkowego klimatu, do tego ciągle towarzyszą nam dźwięki jazzu, panowie ubrani są w eleganckie garnitury i nie rozstają się z papierosami, a na ustach kobiet odcina się głęboka czerwień szminki. 


Allen Ginsberg (zagrany przez Daniela Radcliffe'a, którego wszyscy znamy za rolę Harry'ego Pottera) jest głównym bohaterem i to z jego perspektywy poznajemy całą historię. Jeśli coś jest niewiadomą dla niego, będzie i dla nas. Dzięki temu możemy bardzo łatwo wczuć się w sytuację bohatera, co zbliża nas do tego, co się dzieje. 


Zanim obejrzałam "Kill Your Darlings", Radcliffe'a znałam tylko z roli Harry'ego Pottera i szczerze powiedziawszy trudno było mi go sobie wyobrazić jako kogoś innego. Tak było wcześniej. W momencie, kiedy zobaczyłam, jak sobie poradził w roli wiecznie owianego dymem papierosowym , gotowego na wszystko żyda homoseksualisty w trakcie II wojny światowej- nabrałam do niego, jako aktora, znacznie większego respektu.

Równie duże uznanie powinien dostać Dane Dehaan, odgrywający Luciena Carra. Dostał zresztą za tę rolę nominację do nagrody BAFTA (British Academy of Film and Television Arts) w kategorii "Rising Star" i do nagrody Gotham w kategorii "najlepsza przełomowa rola aktorska". Fani Metallki mogą kojarzyć Dane'a Deehana za główną rolę w filmie "Through the Never", a słuchający Imagine Dragons, za teledysk do piosenki "I bet my life". Zagrał również  Harry'ego Osborna w "Niesamowitym Spidermanie 2", a w tym roku będziemy mogli zobaczyć go także jako Jamesa Deana w filmie "Life" opowiadającym o tym kultowym aktorze
 (o ile film pojawi się w Polsce, za co trzymam kciuki!).

W "Kill Your Darlings" Lucien Carr był nie tylko buntownikiem, ale i marzycielem chcącym za wszelką cenę zrealizować swoją wizję. Jego postać pełna była sekretów, zaczynając od Davida- jedynej osoby, przy której Lu spuszczał wzrok w milczeniu, na przewijającym się przez cały film wątku dotyczącym Chicago kończąc. Dane Dehaan był świetny jako Lucien. Każdy jego gest dodatkowo pokazywał charakter bohatera i wszystko odbywało się bez najmniejszej sztuczności. Nie wyobrażam sobie nikogo innego na jego miejscu.




Dużą rolę w "Kill Your Darlings" odgrywa muzyka. Jak już wcześniej wspominałam, główny bohater uwielbia jazz. Muzyka ta przygrywa w wielu scenach, nadając charakterystycznej, klubowej atmosfery. W kilku momentach jednak dźwięki saksofonu zastępowane są nowoczesną muzyką elektroniczną. Chociaż tego typu muzyka zdaje się zupełnie nie pasować do klimatu filmu, podczas oglądania okazuje się, że pasuje idealnie. 


Oprócz tego w niektórych scenach zamiast muzyki, zapadała zupełna cisza. Zauważyłam to w trakcie jednej z poważniejszych scen. Jedyne co było słychać to dialog postaci, bez żadnych efektów w tle, co nadawało rozmowie szczególnego, ważnego wydźwięku- zwracało naszą uwagę na to, jak istotne są słowa wypowiadane przez bohaterów. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do ciągłego towarzystwa muzyki, że nawet nie myślimy o tym, jak wiele może zmienić jej brak. Reżyser to wykorzystał i wyszło mu to zdecydowanie na dobre.


Podsumowując, oglądałam ten film dwa razy i dalej łapię się na wstrzymywaniu oddechu i przesuwaniu się na brzeg siedzenia. Zapewne obejrzę go jeszcze kilkukrotnie i wciąż będę robiła to samo. W filmie wszystko- historia, bohaterowie, gra aktorska, czy takie szczegóły jak tło dźwiękowe i kolorystyka idealnie ze sobą współpracuje tworząc zgraną całość. Dzięki temu zauważamy pracę nie tylko aktorów i reżyserów, ale i scenografów, kamerzystów, dźwiękowców, i tysiąca innych ludzi, których nie dałabym rady wyliczyć. 


Pomijając to, że film jest niesamowicie przyjemny do oglądania, zaciekawił mnie całym ruchem Beat Genaration i popchnął do wypożyczenia powieści "W drodze" napisanej przez jednego z bohaterów filmu- Jacka Kerouaca. Dlatego ja idę czytać, a Was jeszcze raz zachęcam do obejrzenia "Kill Your Darlings".


Zuza

8 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa, jak poradził sobie odtwórca roli Harry'ego w tej roli :D Chętnie sięgnę po film, by się o ty przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie oglądałam, ale z chęcią to zrobię! Uwielbiam klimat lat 40:) Tym bardziej, że ostatnio szukałam jakiegoś ciekawego filmu. Pozdrawiam :)
    Ich perspektywy

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie podsunęłaś mi film na jutrzejszy wieczór! :D Koniecznie muszę obejrzeć, już sam opis fabuły jest pasjonujący, a poza tym mam olbrzymi sentyment do Daniela Radcliffe'a, właśnie za rolę Harry'ego. Widziałam go już w innym filmie i wiem doskonale, że chłopak ma talent i potrafi świetnie się wczuć w granego przez siebie bohatera, więc jestem pewna, że i tym razem mnie nie zawiedzie.
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się spodoba tak jak mi :) Miłej zabawy !!
      Pozdrawiam, Zuza

      Usuń
  4. Rzadko kiedy oglądam filmy, więc i po ten raczej nie sięgnę (mimo Daniela Radcliffe'a ;) )

    zaczarowana-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, nie każdy musi przepadać za filmami :)
    Podrawiam, Zuza

    OdpowiedzUsuń