niedziela, 30 sierpnia 2015

6. Film "We Are Your Friends"

Muzyka, muzyka, przyjaźń, pasja, miłość i jeszcze trochę muzyki, czyli "We are your friends"

Spot telewizyjny puszczany co chwilę, w internecie od dawna możemy obejrzeć zwiastun, a część stron zaczęła już prezentować spis piosenek z filmu. Do kin właśnie wszedł "We are your friends". Nie mogłam go nie zobaczyć i tylko odliczałam dni do premiery.

Historia jest prosta. Główny bohater, Cole (Zac Efron) jest ambitnym DJ-em, który szuka sławy grywając w miejskim klubie, a trójka jego przyjaciół- Mason, Ollie i Wiewiór zajmują się promowaniem odbywających się tam imprez. Wszyscy czterej są młodymi mężczyznami, bez pieniędzy, wyższego wykształcenia, jednak z wielką pasją i jeszcze większymi marzeniami. Za reklamę nie dostają wiele oprócz darmowego piwa, więc z czasem muszą podjąć normalną, nudną pracę. Podczas jednego z występów Cole poznaje sławę muzyki elektronicznej- Jamesa Reeda (Wes Bentley). Dni jego wielkości już minęły, więc utrzymuje się głównie z opinii. Oczywiście pieniędzy na alkohol, narkotyki i imprezy mu nie brakuje. Z czasem zaczyna się coraz bardziej interesować chłopakiem i bierze go pod swoje skrzydła. Po drodze poznajemy dziewczynę Jamesa, Sophie (Emily Ratajkowski), która wyraźnie intryguje naszego bohatera. Co z tego wynika, możecie się domyślać. I prawdopodobnie zgadniecie, bo film nie prezentuje żadnych większych niespodzianek.

Reżyser, Max Joseph, postawił na energiczny rytm. Początkowo nie mogłam przyzwyczaić się do jego bardzo osobliwego stylu. Montaż były niezwykle szybki i zanim zdążyłam skupić się na jednym ujęciu, w jego miejsce zaraz wskakiwało następne, co wywoływało chaos. Bałam się, że cały film będzie prowadzony w ten sposób, jednak w pewnym momencie wszystko trochę się uspokoiło i nieśmiało zaczęły się pojawiać ujęcia trwające więcej niż kilka sekund. Oczywiście reżyser nie zrezygnował z takiego prowadzenia kamery całkowicie. 

W filmie występowała narracja pierwszoosobowa i często, kiedy nasz bohater coś tłumaczył, obraz na ekranie zostawał zatrzymany, a na nim pojawiał się tekst, bądź znikał zupełnie zastępowany kolorowym tłem i napisanymi na nim słowami wygłaszanymi przez Cole'a. Zabieg podkręcał dynamikę filmu, jednak w pewnym momencie stawał się dla mnie przytłaczający. Film był przepełniony tego typu zabiegami i o tyle, o ile podczas scen, w których bohater jest pod wpływem narkotyków (gdzie z kolei obraz powoli zamienia się w barwną kreskówkę) sztuczka się sprawdza, w innych sytuacjach można się po prostu pogubić.

Dobrą stroną na pewno jest muzyka. Idealnie wprowadza nas w świat, w którym odgrywa się akcja, towarzysząc przez prawie całą długość filmu. Najszczęśliwsza byłam, kiedy usłyszałam jeden z kawałków Years&Years (co ciekawe, nie było to "King, tylko "Desire"), których ostatnio słucham na okrągło. Zresztą, cały soundtrack bardzo przypadł mi do gustu i na pewno jeszcze do niego wrócę. 

Obsada również nie była zła. Odgrywającego główną rolę Zaca Efrona kojarzą chyba wszyscy, m.in. za "Ten niezręczny moment", "Sąsiadów", a przede wszystkim jako młodą gwiazdę "High School Musical"- Troya Boltona. Dla mnie w roli młodego DJ-a odnalazł się bez zarzutów i w postaci Cole'a nie widziałam żadnej sztuczności. Podobnie było z Wesem Bentleyem, znanym na przykład jako Ricky Fitts w "American Beauty", czy Seneca Crane w "Igrzyskach Śmierci". W "we are your friends" dostał rolę byłej gwiazdy sceny muzyki elektronicznej, która obecnie rzadko rozstaje się ze szklanką whisky i jest bliskim przyjacielem z aspiryną. Dzięki pracy aktora, tak właśnie widzieliśmy Jamesa Reeda. Zaskoczeniem była dla mnie gra Emily Ratajkowski, znanej głównie za swoją karierę modelki i gwiazdy instagrama. Nie spodziewałam się po niej niczego dobrego, a jednak pokazała, że kiedy jest potrzeba, może stać się zagubioną dziewczyną alkoholika, próbującą ze wszystkich sił jakoś sprowadzić go z powrotem na ziemię. 

Jeśli chodzi o drugi plan, to niestety się zawiodłam. I nie chodzi mi o słabą grę aktorską. Mam na myśli to, że przyjaciele Cole'a- Mason (Jonny Weston, którego w tym roku widzieliśmy już jako Edgara w "Zbuntowanej"), Ollie (Shiloh Fernandez) i Wiewiór (Alex Shaffer) są postaciami kompletnie spłaszczonymi. Nie wiemy o nich praktycznie niczego, chociaż najwyraźniej grają bardzo ważną rolę w życiu głównego bohatera. Pojawiali się w wielu scenach, a jednak zupełnie nic nie zmieniali. Absolutnie nie czułam, że mają jakikolwiek wpływ na fabułę, Cole'a, czy na cokolwiek. Co ciekawe, jedna z najistotniejszych kwestii filmu została wypowiedziana właśnie przez jednego z nich- Wiewióra, co jednak ani trochę nie zbliżyło mnie do postaci. Może gdyby zostali nam przedstawieni choć trochę głębiej, byłabym w stanie mocniej się do nich przywiązać, jednak tutaj czułam się, jakby byli tylko zbędnym tłem.

Jako podsumowanie, mogę wyjść z wnioskiem- nie tylko aktorzy i muzyka czynią film dobrym. Są to składniki sukcesu. Tym, co zgubiło "We are your friends" była przewidywalność. Z samego opisu filmu możemy wywnioskować zakończenie, a upływające minuty filmu tylko potwierdzają nasze domysły. To sprawiało, że film był po prostu nudny. Kolejnym aspektem były zupełnie nierozwinięte wątki. Mam na myśli zarówno nieszczęsną trójkę drugoplanowych bohaterów, o których już wspominałam, jak i część problemów, a także złych decyzji, które zdarzało się podejmować bohaterom. Nie niosły one za sobą żadnych konsekwencji i wydawało się, jakby to się w ogóle nie stało. 

Film bardzo, bardzo średni. Można iść zobaczyć z ciekawości, ale nie należy oczekiwać żadnych niespodzianek, czy większych zwrotów akcji. 

PS. Jeśli postanowicie wybrać się do kina, zostańcie do sceny po napisach! 

Zuza

14 komentarzy:

  1. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tego filmu (i widzę, że dużo nie straciłam). Jedyne co mnie przyciąga moją uwagę, to ścieżka dźwiękowa, którą pewnie zaraz pojawi się w internecie. Do kina raczej nie pójdę (trochę szkoda mi kasy)

    http://zaczarowana-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie przeciwnie- bardzo ciągnęło. Niestety się rozczarowałam. Co do ścieżki dźwiękowej- już teraz jest dostępna w sieci :)
      Zuza

      Usuń
  2. Widziałam zwiastuny, bo jak dało się ich nie zauważyć! Do Zaca Efrona zawsze miałam słabość, ponieważ byłam fanką High School Musical... Do kina się nie wybiorę, ale zapewne obejrzę kiedyś jak będę miała okazję. :) Pozdrawiam!
    http://ich-perspektywy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieje, że znajdzie się trochę scen, które przypadną do gustu. Również pozdrawiam :)
      Zuza

      Usuń
  3. Widziałam zwiastun, ale specjalnie mnie nie zachwycił. Wręcz przeciwnie - wywołał we mnie jakąś dziwną irytację i od razu wiedziałam, że nie powinnam się po nim wiele spodziewać. Do kina nie pójdę, ale może kiedyś obejrzę, gdy nie będę miała co robić.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tego typu film- nie zasługuje na Oscara, ale nie jest najgorszy z najgorszych. Po prostu jest. I może służyć jako zapełniacz wolnego czasu, więc życzę, żeby choć jakaś jego część się spodobała :)

      Usuń
  4. Od jakiegoś czasu bardzo chcę zobaczyć film i jego przewidywalność absolutnie mnie nie odstrasza - nie bez powodu jego premiera ma miejsce pod koniec wakacji, poza tym na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to produkcja najwyższych lotów. Wydaje mi się, że to idealny film na ostatnie ciepłe wieczory w tym roku, a triki montażowe wymienione w recenzji bardzo mnie zachęcają do przekonania się, jak prezentuje się całość. No i intryguje mnie Emily Ratajkowski - ciekawe, jak sobie poradziła jako aktorka. Chętnie się przekonam.
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie :) każdy ma też inny gust, więc może znajdziesz tam więcej interesujących rzeczy. Miłej zabawy ;)
      Pozdrawiam, Zuza

      Usuń
  5. Ja chyba podziękuję ;) ostatnio nie mam za wiele czasu, musze wybierać, czytanie albo filmy... wybór jest prosty :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A koniec wakacji zabiera cenny wolny czas... :/
      Pozdrawiam, Zuza

      Usuń
  6. Opis nawet mnie intryguje. Może kiedyś, gdy trafię na nudny wieczór i nie będę mieć co robić, to zabiję nudę tym niezbyt wymagającym filmem. :)

    http://recenzandia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, film jest lekki, pełen świetnej muzyki i nadaje się na takie dni :)

      Usuń
  7. Bardzo chciałabym zobaczyć ten film na dużym ekranie ze względu na Zac'a, którego już od dzieciństwa uwielbiam :)
    Niestety nie mam czasu jechać do kina i muszę poczekać aż pojawi się w internecie!

    Pozdrawiam x
    http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, życzę cierpliwości :)
      Pozdrawiam , Zuza

      Usuń